wspomnienia pana Wiesława Nałęcza

 

Matura 1965

Moja droga do Samochodówki.

       Siódma klasa. Nas, chłopaków, jest w klasie tylko siedmiu. Reszta „baby”. Wszystkie oczywiście idą do ogólniaka, bo będą lekarzami. Żadne argumenty z naszej strony, na rzecz zdobywania wykształcenia zawodowego, nie odnoszą skutku. Sam miałem chęć iść do ogólniaka, bo celowałem w zawód wojskowego po „Wacie”, ale musiałem udowodnić, że nie mogą wszyscy kończyć ogólniaki i iść na studia. Zdecydowałem się na technikum.

Janusz – pytam się kolegi Janusza Poryckiego. Gdzie składasz papiery?

- Do budowlanki.

- Kurcze. To ja składam do samochodówki.

Rodzice ani dziadkowie nie mieli zastrzeżeń.

    Idę na egzamin trochę spietrany bo dowiedziałem się, że na jedno miejsce do technikum jest jedenastu kandydatów. Orłem nie byłem, ale z matmy byłem dobry, pomimo, że matematyczka ciągle mi mówiła, że myślę i rozwiązuję zadania dobrze, ale po „chłopsku”.

   Po terminie wywieszenia wyników z egzaminów wstępnych, rezygnuje z oczekiwania na tramwaj i „ na podeszwach” zasuwam do technikum. Po drodze spotykam rozradowanego, świeżo poznanego kolegę Andrzeja Neskę, który z wypiekami na twarzy oznajmił, że jest na liście przyjętych. W związku z tym, że ma nazwisko na literę N i ja też, więc pytam czy mnie tam, na tej liście dostrzegł. Ze smutkiem stwierdził, że niestety mojego nazwiska tam nie było.

   Klapa. Przytkało mnie. Postanowiłem zawrócić do domu. Jednak odwlekanie przekazania tej niemiłej wiadomości rodzinie, spowodowało moje powolne zbliżanie się do technikum. Nieśpiesznie, nie rozpychając się wśród młodzieży i ich rodziców zbliżyłem się do list i ku mojej radości stwierdziłem, że zdałem egzamin bardzo pozytywnie i jestem przyjęty do technikum. Hura !

Pierwsze, zajęcia. Rozpoznanie naszej, dotychczas zdobytej wiedzy.

  Wychowawczyni, pierwsza klasa. Bardzo młoda i fajna dziewczyna. Wandeczka Styka. Magister od geografii. Musimy się dokładnie domywać i ogarniać ubiór. Wszystkim się podoba. Nawet nie razi jej chęć do skutecznej nauki zachowania i kultury bycia. Nauczyła nas jak należy przechodzić pomiędzy rzędami w kinie i potrzebę noszenia czystej chusteczki. Pracowała w naszym Technikum tylko jeden rok i poszła do Ekonomika.

Język polski. Nauczycielka, pani mgr Irena Misiuro, ocenia moje wypracowanie „moja droga do szkoły” na bdb. Czytanie wiersza, bdb.

  Matma. Nauczyciel, pan Kazimierz Ociepa (czasami jeździł z Ostródy do Olsztyna rowerem). Sprawdzian poszedł mi doskonale i bardzo szybko. Żebym nie przeszkadzał kolegom pozwolił mi opuścić klasę. Wyszedłem na zewnątrz i położyłem się na trawniku. Nie spoczywałem zbyt długo bo poderwał mnie głos – „ a ty dziadu co tu robisz, za krótkie miałeś wakacje’’ – to inżynier Dębicki podniósł mnie do pionu i nie zapomniał mojego wypoczynku do końca szkoły.

  Fizyka. Nauczyciel, Pan mgr Kazimierz Popko. Pierwsze zajęcia masakra. Popłoch. Strach. Tylko brak strumienia krwi. Wiedziałem, że przez fizykę zakończę szybko naukę w tej szkole.

  Pomyliłem się. A nawet polubiłem „Kazia” i fizykę. Mój profesor fizyki na studiach technicznych, profesor Drabent stwierdził, że musiałem wyjść z pod dobrej ręki.

  Rysunek odręczny. Niestety nie pamiętam nazwiska Pani nauczycielki. Nam wszystkim, przyszłym „wynalazcom”, odkrywcom perpetuum mobile, inżynierom,   wydawało się pomyłką prowadzenie tego przedmiotu w programie nauczania. Bardzo się myliliśmy. Elementy rysunku, techniki, stosowanie materiałów, perspektywa, odwzorowanie, przenikanie brył, jak bardzo przydały się przy rysunku technicznym, stereometrii i geometrii wykreślnej.

 

Mgr, socjologia, zarządzanie, marketing, polityka społeczna, pedagogika – nauczyciel akademicki, działacz społeczny, radny Olsztyna – trzy kadencje 1998 - 2010

 

 

 

pana Czesława Walesiaka

(Zdjęcia wykonane przez Czesława Walesiaka absolwenta Technikum Samochodowego w Olsztynie (rocznik 1957 - 1962, klasy "B"

wychowawca ś.p. mgr Tadeusz Bohem-elektry i mgr Tadeusz Andronowski rusycysta i matematyk),ksywa "szumno lub głagoł")

 

 

 

 

S1     Ciąg dalszy galerii